wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział pierwszy

W niedzielny poranek kilka minut po godzinie 9. obudził mnie telefon. Był to nikt inny jak moja przyjaciółka, Wiktoria. Od razu po odebraniu połączenia usłyszałam pytanie "jak się czujesz?". Dobre pytanie. Czułam się fatalnie, ponieważ zostałam zraniona przez jedną z bliższych mi osób... Może zacznę od początku. Mam na imię Ola, żyję na tym świecie już 17 lat, a w moim życiu nie brakuje mi niczego. Mam wspaniałych rodziców, którzy dbają o mnie jak tylko mogą, wspaniałych przyjaciół, w tym najlepszą - Wiki. Do wczorajszego wieczora miałam również chłopaka, Michała, który tylko wydawał się niesamowity. Traktuję go jako nic nieznaczącą osobę, po tym co się stało na wczorajszej feralnej imprezie urodzinowej koleżanki z klasy. Miało być cudownie, lecz już na starcie wyczułam napięcie między mną a Michałem. Od początku zaczepiał każdą dziewczynę, która tylko znalazła się w pobliżu, a mnie traktował jak powietrze. Apogeum naszego małego konfliktu nastąpiło, gdy zobaczyłam go w łazience podczas całowania się z dziewczyną z mojej klasy. Co za koszmar! Byłam tak zszokowana, że wybiegając na zewnątrz wpadłam na pewnego chłopaka. Usiadłam na ławce, przykryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Chwilę później obok mnie usiadł Michał. 
- Chyba musimy pogadać - powiedział cicho.
- Żartujesz sobie?! Całujesz się z inną panienką, a teraz przychodzisz i mówisz, że musimy pogadać? Chyba sam się nie słyszysz. Co chcesz osiągnąć przychodząc tutaj? Myślisz, że przyjdziesz, przeprosisz, a ja rzucę się w twoje ramiona?! - zaczęłam krzyczeć zdruzgotana.
- Prawdę mówiąc chcę cię przeprosić tylko za to, że dowiedziałaś się w taki sposób - mówił patrząc w dal.
- Dowiedziałam się o czym? - zapytałam.
- Olka, serio?Niczego się nie domyśliłaś? Całowałem się z Kaśką bo jesteśmy ze sobą, a nie chcemy już tego ukrywać - wzruszył ramionami. 
- Co proszę? Więc po cholerę ciągniesz nasz związek? Jesteśmy blisko siebie prawie 2 miesiące, a ty tak się zachowujesz - powiedziałam kręcąc głową z niedowierzania. 
- Ola... Jesteś naprawdę ładną i fajną dziewczyną, jednak nie w moim stylu. To wszystko między nami było dlatego, bo to był zakład, między mną a kumplami - powiedział Michał.
Momentalnie mnie zatkało. Nie wiedziałam co powiedzieć, czy krzyczeć czy odejść, aby bardziej się nie upokorzyć.  Wstałam i bez słowa wróciłam do budynku. Szybko znalazłam Wiktorię i wciąż zdruzgotana opowiedziałam jej o zaistniałej sytuacji. Była równie zaskoczona jak ja, ale zdecydowanie bardziej wkurzona. Doradziła mi, abym pojechała do domu i poszła spać. Miała rację, za dużo emocji jak na jeden wieczór. Pożegnałam się z nią i ruszyłam w stronę wyjścia, gdy nagle ktoś chwycił mnie za ramiona i zatrzymał. Odwróciłam się, był to Michał.
- Zostaw mnie w spokoju - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Chciałem cię tylko przeprosić.. Wiki, nie chciałem żeby tak to wyszło. Na początku to miała być tylko zabawa... - zaczął mówić.
- Szczerze? Mam to w dupie, tak jak i ciebie. Dla mnie już nie istniejesz - powiedzialam z ironicznym  uśmiechem na twarzy. - Tak tylko na pożegnanie, mam coś dla ciebie.
Z całej siły uderzyłam Michała w twarz. Wszyscy wokół patrzyli się na nas. Byłam z siebie strasznie dumna, tym razem ja upokorzyłam jego. Szybko wyszłam, wsiadając w taksówkę. Gdy dojechałam do domu, położyłam się, aby poukładać sobie to wszystko w głowie, ale po prostu nagle zasnęłam. W taki sposób dobrnęłam do tego momentu, do niedzielnego poranka. Po krótkiej rozmowie z Wiktorią umówiłam się z nią na spotkanie. Trzeba było przedyskutować tą sytuację na chłodno. Musiałam zebrać się z łóżka i nie dać nic po sobie poznać rodzicom. Wzięłam prysznic, a następnie zeszłam na parter. Ten niedzielny poranek był taki, jak każdy inny. Zjedliśmy śniadanie, zaliczyliśmy kościół, a później spędziliśmy trochę czasu razem, aż zorientowałam się, że już godzina 14. Wyszłam podekscytowana na spotkanie z przyjaciółką, ponieważ dziś mogło być ciekawiej niż zwykle...