niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział dziewiąty

Tej nocy w ogóle nie mogłam zasnąć. Bardzo martwiłam się o stan mamy Kamila, a on się nie odzywał. Po kilku godzinach rozmyślania w końcu zasnęłam. Obudziłam się przed 11. Od razu wzięłam telefon i sprawdziłam, czy nie mam jakiejś wiadomości od mojego chłopaka. Nic, cisza. Postanowiłam więc sama zadzwonić. Po kilkunastu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Byłam zaniepokojona, bo Kamil nie odbierał. Chciałam się nieco uspokoić, więc zaczęłam sobie wmawiać, że może zasnął, bo w końcu był bardzo zmęczony. 
Wstałam z łóżka, poszłam odświeżyć się do łazienki i przebrać w codzienne ubrania. Zeszłam na dół, tam nikogo nie było. Zjadłam więc kanapki, a następnie wzięłam się za sprzątanie domu. Strasznie się wkręciłam i straciłam poczucie czasu. Nagle do domu weszła mama, co oznaczało, że jest około godziny 16. Wymieniłam z nią kilka zdań, a ona zauważyła, że coś mnie dręczy. Nie chciałam tego w sobie trzymać, więc opowiedziałam jej wszystko.
- Może faktycznie Kamil śpi, a z mamą na pewno wszystko jest dobrze - zaczęła pocieszać mnie mama - Tak poza tym, pięknie posprzątałaś.
- Dzięki - uśmiechnęłam się, nieco bardziej spokojna.
- No dobrze, a teraz coś ugotuję, bo niedługo umrzesz z głodu - zaśmiała się mama.
W tym czasie poszłam do mojego pokoju, włączyłam komputer, zaczęłam przeglądać facebooka i inne strony. Po godzinie usłyszałam, jak woła mnie mama. Zeszłam więc na dół, aby zjeść obiad. Był naprawdę pyszny. Po zjedzeniu podziękowałam mamie za posiłek i odeszłam od stołu. Wyszłam na ganek i usiadłam na krześle. Ponownie wzięłam telefon i wybrałam numer Kamila. Cisza. Znów włączyła się poczta głosowa.
- Jak będziesz miał czas, odezwij się. Strasznie się martwię - powiedziałam do telefonu i się rozłączyłam.
Następnie wybrałam numer Adama.
- Masz czas? - powiedziałam od razu gdy odebrał - Muszę pogadać.
- Spoko, jestem w skateparku - odpowiedział.
Wstałam, otworzyłam drzwi do domu i krzyknęłam do mamy, że wychodzę. Wtedy ruszyłam w stronę skateparku. 
Po kwadransie byłam na miejscu. Na jednej z ławek zauważyłam Adama.
- Nie wiesz co z Kamilem? - zapytałam siadając obok niego.
- Z tego co wiem to siedzi w szpitalu z mamą - stwierdził - A co jest?
- Nie odzywa się, telefon wyłączony - powiedziałam zmartwiona.
- Pewnie jest zajęty, na pewno się odezwie, spokojnie - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Uśmiechnęłam się do niego. Był naprawdę dobrym przyjacielem. Posiedziałam z nim jeszcze jakąś godzinę, ale stwierdziłam, że wrócę do domu, ponieważ robiło się ciemno. Pożegnałam się z Adamem i wróciłam do domu. 
Poszłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Siedząc na łóżku postanowiłam zadzwonić jeszcze raz. Tym razem od razu odezwała się poczta głosowa. Naprawdę się zaniepokoiłam. Dlaczego się nie odzywał? A może coś się stało? Postanowiłam, że jutro do niego pojadę. Tymczasem poszłam spać. 
Następnego dnia obudziłam się przed 10. Od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam do Adama z pytaniem, czy pójdzie ze mną do szpitala. Na szczęście się zgodził! Szybko wstałam, poszłam się umyć i przebrać. Trzydzieści minut później byłam gotowa. Zeszłam na dół, do salonu, gdzie siedziała moja mama.
- Idę z Adamem do szpitala, do Kamila - powiedziałam do mamy.
- Jesteś pewna? - spojrzała na mnie.
- Tak, muszę dowiedzieć się co jest grane - odpowiedziałam.
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Pożegnałam się z mamą, a następnie poszłam otworzyć drzwi. Zgodnie z moją myślą był to Adam. Przywitałam się z nim i wyszłam z domu.
- Mamy farta, tata pożyczył samochód - powiedział zadowolony - A wiesz, mama Kamila leży w prywatnej klinice, nie szpitalu. Masz szczęście, że poprosiłaś mnie o pomoc.
- Spoko, jedźmy już - odpowiedziałam - Chcę się z nim zobaczyć.
Jechaliśmy w ciszy. Może to dlatego, że byłam zbyt zdenerwowana aby rozmawiać. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Była to elegancka, ładnie urządzona klinika. Adam podszedł do recepcjonistki, aby zapytać gdzie mamy się udać.
- Drugie piętro - powiedział podchodząc do mnie.
Poszliśmy do windy i wyjechaliśmy na drugie piętro. Popatrzyłam w jedną stronę. Siedział tam jeden z pacjentów. Gdy spojrzałam w drugą, zauważyłam chłopaka, z twarzą skrytą w dłoniach. Był to Kamil. Podeszłam do niego szybkim krokiem.
- Kamil, co się dzieje? - zapytałam siadając obok niego.
Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie, czerwonymi od płaczu i zmęczenia, oczami.
- Co ty tu robisz? - zapytał cicho.
- Martwiłam się - pogładziłam go po plecach - Jak z mamą?
- Idź stąd, proszę - wyszeptał.
- Jak to? - zapytałam zdziwiona.
- Po prostu idź, chce być tu sam. Nie potrzebuję Cię tu - powiedział lekko poirytowany.
- Kamil co ty mówisz? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, a do moich oczu napłynęły łzy.
- A co? Głucha jesteś? Potrafię sobie sam poradzić, więc narazie - powiedział chamskim tonem, strącił moją rękę z jego pleców i szybkim krokiem odszedł.
Spojrzałam na Adama, a z oczu popłynęły mi łzy. Szybko do mnie podszedł.
- Chodźmy stąd - powiedział.
Wstałam, zjechaliśmy windą na dół i szybko wyszliśmy na zewnątrz. 
- Nie martw się - powiedział Adam i mnie przytulił - Widzisz, jaki jest wkurzony przez to wszystko.
- Widziałeś jak mnie potraktował? - zapytałam wciąż płacząc - Jak jakąś natrętną szmatę.
Adam pogładził mnie pocieszająco po plecach i wsiedliśmy do auta. Odwiózł mnie do domu. 
- Poradzisz sobie? - zapytał Adam, gdy podjechaliśmy pod dom.
- Tak, dzięki - spojrzałam na niego.
- Wiesz, Kamil miał już takie odpały. Zawsze ogarniał co zrobił i przepraszał. Nie potrafi nad sobą panować, ale jest dobrym człowiekiem - powiedział.
- Niech robi co chce - wzruszyłam ramionami - Pa.
Pożegnałam się i wysiadłam  z auta. Weszłam do domu i od razu ruszyłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, aby się wypłakać. Miałam powód. Nigdy nie domyśliłabym się, że Kamil może się tak zachować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz