sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział ósmy

Następnego dnia obudził mnie telefon. Byłam tak zaspana, że nawet nie spojrzałam na ekran, tylko od razu odebrałam.
- Słucham? - powiedziałam w półśnie.
- Przepraszam, że cię budzę kochanie, ale nie dam rady dziś się dziś spotkać - usłyszałam w słuchawce głos Kamila.
- Dlaczego? - zapytałam bardziej przytomna i usiadłam na łóżku.
- Mama jest w szpitalu, w nocy gorzej się poczuła - stwierdził nieco zaniepokojony.
- O matko, wszystko z nią w porządku? - zapytałam przestraszona.
- Nie jest najlepiej - westchnął.
- Spokojnie, wyjdzie z tego - powiedziałam łagodnym tonem, aby pocieszyć Kamila.
- Mam nadzieję - stwierdził.
- Może jednak przyjedziesz do mnie wieczorem? Posiedzimy, porozmawiamy, pewnie i tak będę sama - zaproponowałam.
- No dobrze, wpadnę wieczorem - odpowiedział.
- Jakby coś się działo, dzwoń - powiedziałam - Pa.
- Do zobaczenia - odpowiedział i się rozłączył.
Odłożyłam telefon na półkę i zasnęłam ponownie. 
Ze snu, po kilku godzinach, wyrwała mnie mama, kiedy zawołała mnie na obiad. 
Jakimś cudem zwlokłam się z łóżka, mimo, że wciąż byłam śpiąca. Zeszłam na dół i zjadłam obiad. Następnie udałam się do łazienki, aby się odświeżyć i przebrać z piżamy. Gdy wyszłam z łazienki usiadłam wygodnie w salonie i zaczęłam oglądać telewizję. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam, aby otworzyć. Była to Wiktoria. Strasznie się ucieszyłam, że mnie odwiedziła. Ostatnim czasem mniej się widywałyśmy, co było zrozumiałe. 
Spędziłyśmy ze sobą może 3 godziny, ciągle tylko plotkowałyśmy! W końcu Wiktoria musiała iść, umówiła się z Tomkiem.
Gdy zostałam sama, wzięłam książkę i wyszłam przed dom. Wygodnie usiadłam na bujanym krześle i zaczęłam czytać. Nagle pod mój dom podjechał Kamil i wysiadł z samochodu.
- Hej - powiedział podchodząc i całując mnie w usta.
- Cześć - odpowiedziałam uśmiechnięta.
Kamil usiadł na krześle obok mnie.
- I jak? - zapytałam.
- No trochę lepiej, ale wciąż jest słaba - stwierdził.
- Będzie dobrze, spokojnie - powiedziałam i złapałam Kamila za rękę.
- Mam nadzieję - uśmiechnął się - Ale jestem tak zmęczony!
- Dobra, chodźmy do domu - zaproponowałam.
Zamknęłam książkę i wstałam. Obydwoje weszliśmy do domu, a następnie poszliśmy do mojego pokoju. Kamil od razu położył się na łóżku.
- Tego mi brakowało - powiedział zadowolony - I ciebie też.
Usiadłam na łóżku i się uśmiechnęłam. Kamil przyciągnął mnie do siebie i kilka razy mnie pocałował. Przytuliłam się do niego.
- Cieszę się, że cię poznałem - powiedział patrząc mi w oczy.
- Ja też. Wiesz, na początku myślałam, że jesteś taki cichy, nieśmiały - zaśmiałam się.
- Serio? - Kamil uniósł pytająco brwi i się zaśmiał - No nieźle.
- A może po prostu udawałeś niedostępnego, żebym się tobą zaciekawiła - zażartowałam.
- Kurde, jak się domyśliłaś? - powiedział z uśmiechem - Właśnie, miałem ostatnio pytać, co z tym kolesiem z ogniska? 
- Cisza, na szczęście. Nie chcę go znać - westchnęłam. 
- Opowiesz mi czemu? - Kamil spojrzał na mnie.
Odwzajemniłam spojrzenie i ponownie westchnęłam. Opowiedziałam Kamilowi wszystko od początku do końca. Nie było to dla mnie łatwe, ale cieszyłam się, że już o tym wie. Nie chciałam mieć przed nim tajemnic. 
- Lepiej, żebym gnoja nie spotkał - powiedział Kamil, a następnie pocałował mnie w czoło.
- A ty? Kogo miałeś przede mną? - zapytałam.
- Hm, przed tobą byłem sam kilka miesięcy, a byłe dziewczyny nie są warte twojej uwagi - powiedział z uśmiechem. 
Skomentowałam to śmiechem. Leżeliśmy w siebie wtuleni w ciszy. Czułam, że leżę obok właściwej osoby. Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby go teraz zabraknąć. Po chwili zauważyłam, że Kamil zasnął. Wyglądał tak uroczo, że na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Pocałowałam go w kącik ust i zeszłam na dół, aby czegoś się napić. Po kwadransie wróciłam na górę i z powrotem położyłam się na łóżku. Nagle zaczął dzwonić telefon leżący na łóżku, który należał do Kamila. Wzięłam go do ręki i na wyświetlaczu ujrzałam napis "Tata". Stwierdziłam, że może to coś pilnego, więc zaczęłam budzić Kamila. Po chwili się obudził i nieco bardziej oprzytomniał. Wziął telefon i odebrał. 
- Co jest? - zapytał i słuchał w ciszy, co mówi jego tata - dobra, zaraz będę.
Kamil odłożył telefon i spojrzał na mnie z powagą.
- Nie jest dobrze - powiedział cicho - Muszę iść.
Wstał i szybkim krokiem zszedł na dół. Był bardzo zdenerwowany i zaniepokojony. Od razu ruszyłam za nim.
- Kamil! - powiedziałam głośno, gdy był już przy drzwiach. 
Odwrócił się i na mnie spojrzał. W jego oczach zauważyłam ogromny smutek. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Jak coś będzie się działo, to dzwoń - położyłam dłonie na jego policzkach i spojrzałam mu w oczy - Jestem z tobą.
Kamil lekko się uśmiechnął, mimo, że wcale nie było mu do śmiechu. Pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł. A ja zostałam w domu, martwiąc się o to, co się stanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz